niedziela, 1 kwietnia 2012

Poszedł Piotrek się powspinać


Kolejny ciepły weekend poskutkował kolejnym wypadem wspinaczkowym. Tym razem za cel obraliśmy prostą w założeniu drogę wielowyciągową Tête Ronde: Dalle de la Rosière - Speculum. Jedyną wadą lokalizacji jest czas dojścia który nominalnie wynosi okło 1:15h. W naszym przypadku, niespodziewanie się wydłuzył do 1:45h. Niespodziewanie, mimo utrzymującej sie ladnej pogody, warunki na dole różnią się jeszcze od tych kawałek wyżej. Dojście do ściany, okraszone było nie znowu taka małą ilością śniegu. Bardziej od prawdziwie turstycznych butów, ktorych i tak nie miałem, przydały by się rakiety śnieżne. Na niekorzyść dodatkowo działało słońce które katalizowało przemianę śniegu zebranego na butach w wodę. Poskutkowało to dość szybko przemoczonymi butami. Mimo, że ściana jest wystawiona na połodniowy wschód, to u podstawy miejscami nadal leżały zwały śniegu. Trochę utrudniało to orientację i odnalezienie naszej drogi. Na szczycie jednaj takiej śnieżnej górki, okazało się że ciągnie się ona do wysokości drugiego spita. Między ścianą a śniegiem była natomiast szpara.
Nasza trasa na szczęście zaczynała się trochę z boku, tam gdzie śnieg zdążył już stopnieć, a słońce miło grzało. Szybko jednak pojawił się problem. Którędy ona biegnie? Wydruk z camptocamp dawał pogląd na sytuację, ale francuski opis nie był wystarczająco szeczegółowy. Kłopot polegal na tym, że trasa nie idzie pionowo w górę tylko lekko trawersem przecinając inne. Odnalezenie odpowiednego stanowiska nie okazało się zadaniem łatwym. Ponadto w opisie istaniała wzmianka by uważać i omyłkowo nie pójść tarsą o trudności 6b, co póki co wykracza poza granice psychiczne mojego wspinania. Finalnie doszliśmy do stanowiska z którego można było iść w górę po przewieszeniu i właściwie nigdzie więcej. Niestety trzeba było zjechać na dół. Może camptocamp jest fajne, ale tylko podglądowo, bez ksiązki zawierającej trasę nigdzie się już nie wybieram - zakupiona na Amazonie jedna pozycja jest juz w drodze.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Picassa: Tête Ronde: Dalle de la Rosière
------------------------------------------------------------------------------------------------------------

środa, 28 marca 2012

Piękny weekend


Plan na weekend był zdecydowanie inny, niż jego ostateczny przebieg. W sobotę rano wybrałem się w podróż do CERNowego biura celem pociągnięcia kilku spraw które się spiętrzyły. Jakoś tak już jest, że cisza i spokój jakie wtedy panują w okolicy pozytywnie wpływa na moją produktywność i skupienie na temacie działań. Na wspinanie umówieni byliśmy na nadzielę kiedy to powinno być jeszcze cieplej. Nic z tego nie wyszło. Krótko po tym jak rozłożyłem wszystko na biurku dostałem telefon czy nie chciałbym pojechać się powspinać. W odpowiedzi brak jakiejkolwiek asertywnnści z mojej strony :) I tak wybraliśmy się odkrywanie nowych wspinaczkowych miejscówek. Dojechaliśmy do Rocher de La Chaux, topo do kupienia w kiosku, dróg ~100, wydawało się idealnie. A jednak. Ściana/skała zamknięta z powodu prac remontowych - obijają lub kontrolują. Pojechaliśmy dalej, do Anthon. Długa ściana, 20m od drogi, po drugiej stronie jeziorko. Miło, przyjemnie, bez tłoku, słychać kilka różnych języków, drogi 6-8 wpinek, nie wyślizgane. Nomen omen nie okzaliśmy się jedynymi reprezentantami Polski.  Spotkaliśmy instruktorkę narciarstwa z Austrii, przyjechała autostopem :)
Druga połowa weekendu minęła w podobnej atmosferze, tyle że w Leaz. Totalna cisza, ludzi brak. Być może wiatr był czynnikiem odstraszającym. Niniejszym do kolekcji dodałem kilka 5c i 5c+. Moment na próbę poprowadzenia w skałach czegoś trudniejszego zbliża się nieubłagalnie.

wtorek, 13 marca 2012

Wizyta w LHCb

DELPHI
    Z inicjatywy kolegi udało się zorganizować jak dotąd 2 wycieczki do urządzeń bezpośrednio powiązanych z LHC. Czas też jest nieprzypadkowy, albowiem Wielki Zderzacz Hadronów rozpocznie swoją pracę dopiero w kwietniu po kilku miesięcznej przerwie konserwacyjnej. Korzystając zatem z niskiego poziomu promieniowania można odwiedzić niektóre instalacje. Wcześniej obejrzeliśmy z bliska detektor ATLAS, tym razem padło na LHCb. Położony przy samym lotnisku punkt 8, skrywa pod ziemią wspomniany detektor LHCb którego zadaniem jest obserwacja rozpadu mezonów B.
   Na miejscu okazało się, że pod ziemię owszem można zjechać, ale do komory LHCb wejść już nie. Zmuszeni byliśmy zadowolić się obejrzeniem z bliska innego, wyłączonego już z użytku detektora o nazwie DELPHI. Działał jeszcze w czasach gdy w tunelu zamiast magnesów i rur LHC były magnesy i rury od LEP - ten sam tunel wykorzystano dwa razy. Przy tej okazji w końcu ktoś nam wytłumaczył co to jest i jak działa kalorymetr, nazwa często przewijająca się tu i ówdzie. Przewodnik niewątpliwie dysponował odpowiednią wiedzą, miał tylko drobne problemy z jej ułożeniem i przekazaniem.
ATLAS
    Na miejscu znajduje się również kawałek centrum obliczeniowego czy coś podobnego, w każdym razie są szafy z których radośnie błyskają diody komputerów. Aby wejść do środka trzeba posiadać kartę oraz odpowiednie uprawnienie. Jednak wystarczy zrobić kilkanaście kroków więcej, obejść pomieszczenie do o koła, a z drugiej strony znajdują się kolejne drzwi. Nie ma przy nich czytnika, tylko informacja "Keep doors closed - air conditioning". Z ciekawości pociągnąłem za klamkę, otwarte. Ot, całe CERN security. Ale jak się klienta IRC odpali to przyślą maila że to szkodliwe i proszę wyłączyć.
    Z ciekawostek, ponoć przy pierwszych testach LHC zaobserwowano nie wytłumaczalne odchylenie wiązki od obliczonego toru. Prawidłową trajektorię uzyskano po uwzględnieniu wpływu księżyca. Legenda? Pewnie coś z prawdy w tym jest.
    <ironia mode>Przy okazji, nie wiem jak można być naukowcem i nie zauważyć że jeden światłowód źle kontaktuje. Nie wyobrażalna wręcz potwarz dla CERN. Przecież tych kabli nie może być tak dużo</ironia mode> ( @photos ).


------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Picassa: LHCb ATLAS
------------------------------------------------------------------------------------------------------------

piątek, 9 marca 2012

Salon de Genève 2012

    Plan był prosty, pojechać na 8 do Palexpo, odebrać wejściówki, pooglądać przez pół godziny, wrócić do CERN i przyjechać znowu po pracy. Wszystko szło dobrze do czasu wejścia na halę. Pierwsze 5-7 zdjęć, szybka konsultacja z kolegami i zaczyna się dzwonienie, wysyłanie maili do superwisiorów - "chciałbym wziąć wolne na pierwszą połowę dnia". Pierwsze wrażenie - "o w misia, ale to duże!", drugie "jejku, ile samochodów". Tym samym zaczęliśmy przemierzać kolejne stoiska robiąc zdjęcia i przymierzając się do kolejnych pojazdów ( osobiście najlepiej się czułem się za kółkiem Nissana GTR, oraz jako pasażer w Maserati). Niewątpliwą zaletą była możliwość zasiąścia za sterami Maybacha, Rolls-Royce'a czy Maserati. Coś mi sie wydaje, że duże szanse, że była to jedyna okazja w życiu - absolutny dzień dziecka.
    Weszliśmy w dzień poświęcony dla prasy i innych, nazwijmy to, gości specjalnych, zatem tłoku nie było i udało się zrobić masę zdjęć. Ponieważ byliśmy tam jeszcze przed południem, obecne na wystawie piękne panie chętnie uśmiechały się do obiektywów. Generalnie wizyta godna polecenia. Teraz wiem że odkładając 800zł miesięcznie za 25lat kupię sobie Nissana GTR.
     Zwiedzenie całości na spokojnie to cały dzień i to też biorąc pod uwagę brak kolejek i ludzi otaczających samochody ze wszystkich stron.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Picassa: photo
------------------------------------------------------------------------------------------------------------

poniedziałek, 27 lutego 2012

Czas na rower?

W weekend postanowiłem wybrać się na wycieczkę rowerową, w góry. Za punkt docelowy obrałem Tiokan ( nie jestem pewny pisowni ). Cel nie był przypadkowy, to od tego podjazdu zacząłem swoje zeszłoroczne rowerowe wojaże.
Sam podjazd nie okazał się większym wyzwaniem i udało się go pokonać szybciej niż w lipcu roku ubiegłego. Różnica 13 min na odcinku 10km poskutkowała średnią prędkością o 2km/h lepszą.
Drugi cel, mianowicie Reculet na którego miałem się wdrapać już pieszo okazał się dużo większym wyzwaniem. Wykazawszy się kompletnym brakiem przygotowania sprzętowego człapałem sobie na górę powolutku, ale konsekwentnie. Pozostali turyści, którzy generalnie schodzili z góry, choć byli też tacy co zjeżdżali na nartach, mieli na nogach rakiety śnieżne - mali, duzi, dzieci, dorośli wszyscy. A ja, polska ofiara na wygnaniu, wdrapywałem się w buciczkach. Zaletą takiego podejścia było ekstremalnie szybkie zejście na dół, trochę jak na dużej ślizgawce :)
Niestety stan baterii nie pozwolił na rejestrację całego wejścia i zejścia. Zauważyłem, że rower wymaga drobnego przeglądu - opony łyse, linka od tylnej przerzutki autentycznie się rozpada, klocki hamulcowe raczej też do wymiany.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Picassa: photo
Runkeeper: bike hike
------------------------------------------------------------------------------------------------------------

wtorek, 7 lutego 2012

Versoix

Piękne zjawisko nad brzegiem jeziora w miejscowości Versoix. Było zimno, mokro a do tego wiało. Nie wszyscy zdążyli uciec samochodami.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Photos: picassa
------------------------------------------------------------------------------------------------------------

niedziela, 22 stycznia 2012