wtorek, 25 października 2011

Dobry wspin

Dobry wspin dziś zaliczyłem na ściance. na rozgrzewkę poszło 5b potem były 6. i gwóźdź wypadku 6a+ w przewieszeniu. Na koniec jeszcze jedno 6a. Całkiem fajnie. Progres się pojawił jak przestało mnie interesować czy polecę czy nie. Muszę jeszcze tylko zminimalizować o 1 liczbę odpadnięć/bloków i będzie super.

Swoją drogą, buty które kupiłem w Polsce są tu tak pospolite, że dziś nie chcący zacząłem zakładać nie swoje. Dobrze że rozmiar był inny. Nie mniej jednak muszę jakoś je oznaczyć aby uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości.

niedziela, 23 października 2011

Via Ferrata

Haha, przeszedłem swoją pierwszą via ferratę. Spodobało mi się bardzo i zapewne na tej jednej się nie skończy.
Via ferratadroga wspinaczkowa ubezpieczona dla celów autoasekuracji liną stalową, stopniami, drabinkami i mostami. W języku polskim czasami określana jako żelazna perć. Korzystający z via ferraty nie potrzebują własnej liny wspinaczkowej ani stosowanych we wspinaczce przyrządów asekuracyjnych. Via ferraty są popularne w wielu europejskich państwach m.in. Włoszech (szczególnie w Dolomitach), Niemczech, Francji, Austrii, Słowenii, Szwajcarii i Hiszpanii. Pierwsze via ferraty zbudowano w Dolomitach podczas pierwszej wojny światowej, w celu ułatwienia przemieszczania się żołnierzy.
 Zrobiłem kilka zdjęć które są dostępne tu: ViaFerrata - Fort l'Eclulse

sobota, 22 października 2011

Spotkania sekcyjne

to mój ulubiony sposób na marnowanie czasu, byłem na takim nie dalej jak wczoraj. Przychodzę siedzę, coś tam gadają po francuskiemu, rozumiem co 15 słowo a i tak pewnie w złym kontekście więc nie wiem nic, nikt mnie o nic nie pyta, nie ma problemu. Chyba zaprzestanę uczęszczania. Pytałem gościa obok czy dyskutują o czymś ciekawym - "NIE" uzyskałem w odpowiedzi. Dobrze że chociaż WiFi jest w zasięgu.

środa, 19 października 2011

6a

Wikopomna chwila, wczoraj na ściance udało mi przeskoczyć na kolejny poziom i poprowadzić drogę o trudności 6a :)


W pracy też ostatnio jakoś ciekawiej. Ostatnimi czasy dodawałem do lokalnego frameworka do pomiarów magnesów obsługę nowych silników, teraz mam na biurku "Data Acquisition / switch unit" od HP też do dodania. Zobaczymy czy to tylko chwilowe czy początek jakiegoś trendu :)

poniedziałek, 17 października 2011

Wycieczka do Paryza

Tym razem bardzo krótko:
  •  na pociąg prawie nie zdążyliśmy. Mielismy jechać tramwajem o godzinie X tak aby było 20min na spokojne znalezienie peronu. W razie co w zapasie był tramwaj Y ktory dawał 10min. Ostatecznie pojechaliśmy o godzinie Z co dawało jakieś 3-4minuty. Wsiedliśmy do pociągu, zajęliśmy miejsce i ruszył - całe szczęście nie punktualnie;
  • TGV jedzie szybko, do miejscami dochodzi do 280-290km/h. Raz się przejechałem i wystarczy, easyJet'em taniej tyle że na bagaż trzeba uważać
  • na Łuk Tryumfalny i do Luwru wchodzi się za darmo o ile jest się ludkiem przed 26 rokiem życie zamieszkującym UE;
  • W Luwrze widzieliśmy tylko Mona Lise i Nikke - taką bez głowy - była po drodze ;)
  • Na wieży Eiffla wiało niemiłosiernie. Kolejka też długo, na szczęście jakoś się poruszała. Pojechalibyśmy następnym wagonikiem to nie zdąrzylibyśmy na ostatni autobus na Orly - znowu szczęście?
  • Na lotniku nie nocuje się wygodnie. Byliśmy tam od około 23.30, lot o 6.50. Przynajmniej nie trzeba było się spieszyć do gateów;
  • W Niecei ciepełko i ładne morze. Dawno nie byłem nad Bałtykiem, ale to jest piekielnie słone. Plaża niestety kamienista;
  • Pokój za 50EUR w Paryżu i Nicei to niebo i ziemia. W "ciepłych krajach" mieliśmy i łazienkę i sterowanie klimatyzacją :)

photo

    sobota, 1 października 2011

    Like a Bond - day1



    Najciekawsza wycieczka tego roku odbyła się w ostatni weekend - 24/25.IX. Ale aby relacja miała sens, trzeba cofnąć się do 23 września, godzin porannych, kiedy to zauważyłem że moje przednie koło pozbawione jest powietrza, całkowicie. Pierwsze co zrobiłem po powrocie do domu to załatałem znaleionią dziurę, pozwoliłem dętce poleżeć przez kilka godzin co by klej sobie zasechł i z czystym sumieniem napompowałem i poszedłem spać. Wielkie było moje zdziwienie o godzinie 5.30 gdy okazało się, że powietrza znowu nie ma... Sytuacja zmusiła mnie do wcześniejszego opuszczenia mieszkania i jechania na tym co mam. Plan był taki napompować koło, dojechać do stacji benzynowej znowu napompować, dojechać na pociąg. Niestety kompresor który zawsze był nagle gdzieś znikł, dopompowałem ręcznie i jakoś dojechałem na stację kolejową. Całe szczęście dzień wcześniej kupiłem dętkę "na wszelki wypadek" - wymieniliśmy w czasie oczekiwania na przesiadkę w Brig.

    Główną wycieczkę rozpoczęliśmy od odwiedzenia mostu Diabła ( Pont du Diable ). Jest nawet jakaś legenda czemu zawdzięcza swoją nazwę. Potem ruszyliśmy już w kierunku przełęczy, początkowo było lekko pod górkę. Tak naprawdę wszystko zaczęło się za znakiem informującym ile zostało do przejechania w pionie - niespełna 900m. Podjazd jak podjazd, przeciętnie stromy z płaskimi miejscami tuż przed zakrętami, za to widoki przepiękne. Błąd by popełnił każdy kto by się nie zatrzymał celem zrobienia zdjęcia. Trochę czasu nam to zajęło, na niekorzyść wpływały mijające samochody, motocykle i autobusu. Co zabawne, dość często pojawiał się jakiś samochód typu zjawiskowy jak Ferrari, Masserati. Raz zdarzyło się, że minęła nas seria - kilka Ferrari, Porshe i Corvetta. Zjawisko jest o tyle ciekawe, że zamiast wspinać się na przełęcz, można równie dobrze przejechać na drugą stronę tunelem. Specjalne pociągi wyposażone są w platformy umożliwiające przewóz samochodów. Swoją drogą, tunel ma 15km, więc jak się wjedzie to trochę trwa zanim się wyjedzie.
    Wjazd zakończyliśmy przy tabliczce "Furkapass 2436 m n.p.m." - niewiele mniej niż Rysy a to tylko przełęcz. To najwyższe miejsce w moim życiu w jakim byłem i najwyższe w jakim byłem z rowerem, pewnie jeszcze długo tak zostanie. Na miejscu jedna knajpka, widok z tarasu robi wrażenie. Oprócz tego budka z Colą. To z pewnością była najdroższa moja CocaCola jak dotychczas - 4CHF za puszkę.

    Zjeżdzając zatrzymywaliśmy się dość często, albo żeby porobić foty, albo żeby dodatkowo się ubrać. Jednym z powodów był również mój rower. Przy dość stromym zjeździe, 30m od zakrętów wybuchła mi tylna dętka - dosłownie wybuchła. Huknęło i nagle jechałem na obręczy. Dobrze że nie miałem pełnej prędkości tylko zwalniałem przed zakrętem, ale mimo wszystko, gdybym stracił równowagę mógłbym trafić pod koła jadącego za mną samochodu. W czasie wymiany okazało się że dętka przebiła się na wylot - z obu stron - niewiarygodne. Z braku innych możliwości trzeba było lepić inną dziurawą dętkę - zresztą tą samą którą miałem w przednim kole gdy jechałem na dworzec... Na szczęście przez ręsztę drogi nic już się nie stało, miałem tylko lęk, że zaraz znowu coś się zepsuje. Zatrzymaliśmy się przy pierwszym napotkanym sklepie rowerowym - nowa dętka kosztowała mnie 10CHF, nie mało muszę przyznać, w Intersporcie były po 3-5EUR. Do miejsca noclegu w Fiesch było już płasko albo nadal z górki, atrakcją była dwuosobowa huśtawka :)

    ------------------------------------------------------------------------------------------------------------
    Codename: "Pimp my bike: Rewelacje"
    Route: day1 day2
    Photos (by me and Pimp): ## secret ##
    ------------------------------------------------------------------------------------------------------------