środa, 24 sierpnia 2011

Gorącooo

Od tygodnia panują tu temperatury do których absolutnie nie przywykłem. Od chodzenia po płaskim można się spocić, a tu nigdzie nie jest płasko, zawsze się napatoczy jakiś pagórek. O klimatyzacji też należy zapomnieć, może pojedyncze budynki są w nią wyposażone. Generalnie na porę dnia w czasie której można pracować wyznaczają okna - jeśli są  na wschód to między 10-13 jest ciężko. Ciekawą możliwością jest ukrycie się pod ziemią. Tunelów tu pod dostatkiem, a do tego w jednym z nich, pozostałości po jakimś starym akceleratorze, moja sekcja ma swój lab. Chyba rozważę tymczasową zmianę biura...
Potencjalnym wytchnieniem od gorąca jest również wskoczenie do chłodnego jeziora, jednak jest to obarczone dodatkowym kosztem - 10km na rowerze albo kilka CHF za przejazd tramwajem do Genew.

Na szczęście idzie ku dobremu:
http://www.meteoblue.com/en_GB/point/forecast/week/f/76905/c/fr

BTW. godzina 17.30 nie jest zbyt dobra na wychodzenie z pracy, ni z gruchy ni z pietruchy jest wtedy najcieplej ;)

wtorek, 16 sierpnia 2011

Sezon wakacyjny

Ewidentny zastój pracy dookoła, pogoda dodatkowo tego nie ułatwia, pada w nocy o 10 jest już sucho. Ludzie powyjeżdżali na wakacje, nawet jedzenie na stołówce jakby gorsze.
Mój "superwizjer" wybył zaraz na początku sierpnia, Włoch z którym dzielę biuro również znikł na tydzień. Generalnie, wątpliwe jest aby ktoś dostrzegł moją nieobecność. Zastanawiam sie czy w ogóle ktoś tu dziś pracuje, bo jakaś cisza panuje dookoła. Żeby tego bylo mało, dostałem zadanie, które równie dobrze mogę robić miesiąć jak i 2 dni. Moje prośby o wskazanie konkretnie co jest do zrobienia skończyły się na słowotoku z którego wywnioskowałem, że lepiej zająć się sobą. Więc siedzę sobie teraz sam w biurze i patrzę w ten burdel w kodzie tego ich sytemu. Chyba rzadko się zdarza, żeby w jakimś grupowym projekcie pojawiło się tyle konwencji nazewnictwa. Repozytorium niby jest (SVN, pfff), ale i tak wszyscy mają "swoje" wersje na komputerach, do ładu się nie dojdzie. Dziwne błędy, z reguły związane z synchronizacją, pełno "sleep" w kodzie - na windowsie działało, na Linuxie już nie. I tekst który mnie rozwalił:

"I know this class is a crap, a told hundreds of times that it should be rewritten. And now Piotr has to fix it? Have a nice day Piotr"


Przynajmniej lodówka jest na wyposażeniu ;)

czwartek, 11 sierpnia 2011

Swiss card

Miala przyjsc po dwoch tygodniach od rozpoczecia kontraktu, jednak cos sie nie udalo. Bylem pewien ze padlem ofiara pocztowego losowania i bede musial sie zglosic na policje z informacja ze zgubilem swoja Swiss Card mimo ze nigdy na oczy jej nie widzialem. Na szczescie interwencja w CardService przywrocila moja karte do zycia i dzis dostalem ja poczta. Oczywiscie trafila do innego pokoju, ale ten fakt ze cala korespondecja skeirowana do mnie, mimo ze dobrze zaadresowana trafia kilka drzwi dalej juz mnie nie dziwi...

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Na spokojnie

Żeby nie potrzebnie nie przedłużać, nowa porcja zdjęć z Bankolonadii oraz krainy Sera i Wina z weekendowej rowerower wycieczki "na spokojnie" :)

czwartek, 4 sierpnia 2011

"Czy wy nie macie dla siebie litości?"

W minioną niedzielę wspólnie udaliśmy się na wyprawę rowerową. Od pierwszego podjazdu myślałem że padnę i się nie podniosę. Mało tego, dogonił nas (mnie nawet wyprzedził) biegnący facet.
Do La Fierney dojechaliśmy z Crozet kolejką gondolową - taka przyjemność 7EUR.
Nie obyło się bez strat w ludziach. Jeden z uczestników wycieczki, po z zjeździe Col de Crozet musiał się wycofać z powodu licznych obrażeń które nabył pośrednio w wyniku przegrzania przedniej tarczy hamulcowej - tylniego hamulca nie miał, dodam. W tym momencie już wiedziałem - moje szanse na przeżycie spadły poniżej 40%. Póki było z górki albo lekko pod górę tempo trzymałem, ale jak się zaczął podjazd w Monnetier to był zgon... Po ukończeniu 1,5h wspinaczki:

 - Srogi podjazd - powiedział Paweł, czekając co najmniej 40min.
- Muszę odpocząć - odparł zdyszany Doniu i padł na pobliskie kamienie. /* po namyśle stwierdzam, że wysoce prawdopodobne jest iż padły tu jeszcze jakieś niecenzuralne słowa */


Potem co gorsza też nie było z górki, co zresztą widać na przekroju trasy. Na którymś ze zjazdów trafiłem na stopień z kamieni.  Droga była tak wyboista, że nie zauważyłem go w porę. W połączeniu z prędkością sprawiło to, że zaliczyłem lot nad przednim kołem, dobrze że buty się wypięły. W sumie to pamiętam tylko zjazd a potem huk lądowania, również na kamieniach. Całe szczęście moje obawy dotyczące złamanej szczęki okazały się fałszywe. Lekko ucierpiała, ale większość wyłapał kask i to on spowodował ten złowrogi dźwięk. Niestety lewa noga  przyszorowała miejscami o podłoże. Z Lelexu, pozostał już tylko jeden podjazd pod Col de la Faucille i zjazd do domu. Pomijając drobny fakt, że na każdym szczycie trzeba było na mnie czekać było super :)


środa, 3 sierpnia 2011

Genewa znana i mniej znana

Ostatni weekend okazał się wyjątkowo obfity w atrakcje. Po raz kolejny udałem się do Genewy zobaczyć coś czego nie widziałem do tej pory - wciąż się to udaje.

BAZAR :)

Jedyne 100 CHF

A to oczywiście nie whisky a czekolada

 Czekolada na wagę


Dwu-przegubowy trolejbus