Wraz z nastanie weekendu postanowiłem wykorzystać mój drogo sprowadzony rower i wyruszyć na szlak. Trasę znalazłem na stronie bikemap.net - wyglądało w sam raz na moje możliwości. Wszystko szło dobrze dopóki nie nastąpił główny punkt wycieczki a mianowicie podjazd. Droga była tak długa i kręta, cały czas pod górę, żadnego wypłaszczenia - dosłownie nic. Nie trwało długo zanim doszedłem do wniosku, że jest to dość wysublimowana próba samobójcza. Przy przebieraniu nogami trzymała mnie tylko myśl, że przecież w końcu będzie musiało być z górki. Ale oczywiście nie mogło być tak jak sobie zaplanowałem. Przy jakiejś okazji musiałem zaimportować od kolegi trochę rowerowego szczęścia. Ruszając już ze szczytu, nie ujechałem 10min kiedy zauważyłem że tyłem roweru "miota jak szatan" - oczywiście, pękła dętka. Całe szczęście miałem jedną na wymianę. Brakowało za to pompki. Biorąc pod uwagę, że od czasu zjechania z głównej i drogi i rozpoczęcia podjazdu minął mnie tylko 1 samochód i 1 rowerzysta szanse na uzyskanie pomocy były raczej znikome. Perspektywa pchania roweru z górki też nie zachwycała. Niemniej jednak zmieniłem dętkę i poszedłem. I udało się! Kawałek dalej trafiłem na Niemca pracującego w CERN, żeby było zabawnie, ale co najważniejsze miał pompkę! Chwila konsternacji nastąpiła gdy w kole, mimo moich zabiegów, nie przybywało powietrza. Czyżbym wziął dziurawą, zapasową dętkę? Na szczęście to tylko źle przymocowana pompka - zjazd się udał. Cała wycieczka na Runkeeper
Z francuskich ciekawostek - rozmiary butelek. Zdążyłem się przyzwyczaić, że woda występuje tylko postacią 0,5l, 1l lub 1,5l.. Butelka 1L jest nawet wygodniejsza od tej 0,7 dostępnej w Polsce. Prawdziwie zszokowany byłem butelkami od piwa:
Od lewej: Warka Strong 0,5L; brakujący ale dostępny Heineken 0,35L; Heineken 0,25L; Heineken 0,15L; wybór rozszerzony :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz