poniedziałek, 19 września 2011

Wypad do Bex

Przed zaplanowanym wyjazdem do Bex należało dokonać niezbędnych przygotowań. Pierwszym i najważniejszym było zdobycie "Half-Fare card" na koleje. Karta umożliwia zakup biletu za połowę nominalnej ceny. Za 1 rok trzeba zapłacić 135CHF, ale mając na uwadze zaplanowane eskapady stwierdziłem, że jak najbardziej mi się to opłaci tymbardziej, że za przejazd z Genewy do Lecerny trzeba zapłacić nominalnie XXX CHF. Celem nabycia karty udałem się do najbliższej budki (dosłownie) kolei szwajcarskich która znajdowała się w centrum handlowym. Na miejscu zostałem zaskoczony świetna angielszczyzną i tym, że wszystko mogę załawić w tym jednym miejscu, będącym "straganem" w jakimś centrum handlowym. Z uwagi na to, że wyprodukowanie prawdziwej karty trwa wiecej niż 3 minuty dostałem kartę tymczasową - papierową. Właściwą mają przysłać pocztą.

Całkowicie przy okazji odwiedziłem sklep z kawą - Nespresso. Gdy tam wszedłem zacząłem sie zastanawiać czy nie pomyliłem drzwi, a jak zobaczyłem pracujacyh ludzi to czy przypadkiem nie jestem nieodpowiednio ubrany. Kawa chyba przeznaczona do ekspresów ciśnieniowych, sprzedawana jest w podłużnych, małych kartonach:
Załapałem się również na degustację, ale chyba nie potrafię docenić walorów smakowych jakiejkolwiek kawy.

Przypadkiem trafiłem do sklepu sportowego. Wszedłem z zamiarem sprawdzenia jak wyglądają ceny sprzętu wspinaczkowego ( podobno wychodzi to lepiej niz w Polsce ), wyszedłem z zupełnie nie wiem do czego mi potrzebnym 13l wodoszczelnym workiem z siliconowanej Cordury. Generalnie wyprzedaży nie było, więc ceny po przeliczeniu wychodzą nieco większe niż w polsce, ale stosunek do wynagrodzenia jest dużo lepszy.

Rowerowa wyprawa z Bex miała zacząć się od zlapania pociągu o 6:47. Jednak rzut oka na okno sprawił, że spokojnym sumieniem można było pospać do 6.30 - lało. Pierwsze niepowodzenie mieliśmy zaliczone. Drugie należało wyłącznie do mnie. Jeszcze zanim dojechaliśmy na stacje kolejową zaliczyłem ślizg na przejściu dla pieszych, było bardziej ślisko niż sądziłem. Oprócz kilku zadrapań ucierpiał rownież licznik rowerowy - rozlał się wyświetlacz. Potem nie było już tak źle, wysiedliśmy w Bex i zaczął się podjazd. Odwedziliśmy miejscowość 3Torrenty, minął nas autobus z bagażnikiem wypełnionym rowerami - ewidentne buraki i cieniasy musiały być na pokładzie - i zlapała nas ulewa. Już na sam koniec, na wypłaszczeniu zmuszeni byliśmy zjechać do betonowego garażu i przeczekać - jedyne 40min. Dalej było już z górki, zrobiło się też trochę cieplej i wyszło słońce - wyprawa udana. A to tylko rozgrzewka przed najbliższym weekendem...

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Codename: "Pimp my bike: Prolog"
Route: runkeeper   
Photos (by me and Pimp): picassa
------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz